Moje dziecko jest za ciche

Moje dziecko jest za ciche

Piszę ten artykuł nie tylko z perspektywy pedagożki i terapeutki, ale też, a może przede wszystkim, z punktu widzenia osoby za cichej.

Ona jest nieśmiała

Ona jest nieśmiała- nie zliczę ile razy słyszałam to zdanie o sobie. Na tyle często, żeby znielubić swój temperament i wstydzić się tego, jaka jestem. A jaka byłam?
Radziłam sobie raczej dobrze z relacjami rówieśniczymi, może poza reagowaniem na przekraczanie granic i przemoc. W szkole najbardziej lubiłam fakt, że są dzieci a jednocześnie kochałam świat książek i wyobraźni. Latem u babci i dziadka wolałam spędzać dnie w pokoju z pokaźną biblioteczką niż w ogrodzie. Wśród książek było bezpiecznie, ciekawie, kojąco i tam czułam się najbardziej sobą. Ona jest nieśmiała dość szybko stało się częścią mojej tożsamości, choć tak naprawdę nic o mnie nie mówiło. Lekarstwo na nieśmiałość

Nieśmiałość i wrażliwość nie były uważane za zalety w moim otoczeniu. I ja też nie widziałam w nich żadnych pozytywów. Jestem za cicha, jestem za poważna, jestem nie taka jak większość innych dzieci, jestem…niewystarczająca. Tak wyglądał mój łańcuch myśli. A ponieważ literatura dawała mi możliwość odnalezienia się w codzienności to w niej szukałam wskazówek co robić, żeby nie być taką jaka jestem. Zaczęłam w tajemnicy wyszukiwać książek i artykułów na temat nieśmiałości. Nieśmiałość jawiła mi się jako wstydliwa choroba, którą trzeba było pokonać.

Introwersja, czyli zwrócenie do środka

Termin introwersja poznałam o wiele za późno. A o fakcie, że z temperamentem się rodzimy dowiedziałam się jeszcze później, już w dorosłości. A szkoda, bo wiedza, że ze mną wszystko jest w porządku, ułatwiłaby mi wyboistą drogę do samoakceptacji. Teraz wiem, że moja wrażliwość i skupienie na świecie wewnętrznym pomogły mi wybrać drogę zawodową, w której się spełniam, ale też pomagają mi na co dzień dokonywać wyborów zgodnych z sobą i tym samym prowadzą do poczucia spełnienia i szczęśliwego życia.

Introwertyczna pedagożka

Praca z dziećmi, poza wrażliwością i empatią, wymaga bycia osobą energiczną, zauważalną i dobrze czującą się w grupie. Czy to się nie gryzie z introwersją? Mam na to kilka odpowiedzi. Pierwsza jest taka, że introwersja i moja wrażliwość pomagają mi w nawiązywaniu kontaktów z dziećmi. Również, a może przede wszystkim z takimi, które potrzebują więcej czasu, żeby poczuć się bezpiecznie. Najbliższa mi była zawsze praca z tymi dziećmi, z którymi na pozór trudniej się dogadać a które jeszcze bardziej niż pozostałe potrzebują wsparcia dorosłych. Pamiętajmy też, że ekstrawersja i introwersja to kontinuum- większość z nas pewnie jest gdzieś pośrodku. A dzieci, z którymi pracuję, też bywają introwertykami i introwertyczkami albo jak czasem słyszę: dziećmi zbyt cichymi.

Moje dziecko jest za ciche

I czasem powoduje to obawy rodziców, którzy porównują zachowania swojego dziecka z rodzeństwem lub kolegami i koleżankami z grupy. Obserwują, że ich pociecha jest mniej aktywna, mniej mówi lub częściej niż inni bawi się samodzielnie. Wiążą tego typu zachowania z obawą o przyszłość w świecie, w którym trzeba być przebojowym i pewnym siebie, żeby zaistnieć. Czują się niekomfortowo z takim temperamentem dziecka, kojarząc wrażliwość i ostrożność z jednoznacznie negatywnymi cechami. Z czymś nad czym trzeba pracować. Czasem przychodzą do nas na konsultację z założeniem, że zajęcia TUS będą miejscem, gdzie dziecko się zmieni. *

Ekstrawersja ekstra-widoczna

Chcę tu zaznaczyć, że poza tym, że TUS nie służy zmianie dziecka, to rozumiem obawy i troskę rodziców. Tymi emocjami, czasem powiązanymi z ich własnymi wspomnieniami z dzieciństwa, trzeba się zaopiekować. Myśli o tym, że dziecko sobie nie poradzi w tym twardym świecie też są zrozumiałe. Tym bardziej, że nasza kultura promuje osoby ekstrawertyczne, czyli te bardziej towarzyskie, poszukujące bodźców oraz chętnie pracujące i odpoczywające w grupie. Ekstrawertyków i ekstrawertyczki oglądamy w telewizji, w Internecie a nasze dzieci na takich osobach często się wzorują. To oczywiście nie jest coś złego. Problemem nie jest samo wzorowanie się, ale sytuacja, gdy zaczniemy porównywać nasze dziecko do wzorca, promowanego w kulturze. Lub do koleżanki, która zawsze się zgłasza- a ty nigdy, chociaż znasz odpowiedź. Nie jest dobrze kiedy jako opiekunowie, nauczyciele lub rodzice nie doceniamy tych dzieci, które mają w sobie więcej wrażliwości i powściągliwości. Które dużo obserwują i analizują i nie dzielą się swoimi wewnętrznymi światami z innymi.

Akceptuj

Co robić, żeby dziecko potrafiło czerpać siłę ze swojej wrażliwości? Krótka odpowiedź brzmi: akceptować. Akceptować bezwarunkowo. Nie porównywać do innych dzieci. Dawać mu wsparcie zawsze wtedy, kiedy potrzebuje a nie kiedy nam się wydaje, że potrzebuje. Jeśli mamy trudność ze wsparciem naszego dziecka lub z akceptacją jego temperamentu zawsze warto o swoich troskach i lękach porozmawiać ze specjalistą od rozwoju dzieci. Nie piszę tu o dzieciach, które chciałyby zachować się inaczej, ale nie potrafią i potrzebują wsparcia. Też nie o tych, które cierpią na lęk społeczny. Tylko o dzieciach które urodziły się introwertyczne. Świat potrzebuje wrażliwców, bo widzą i czują więcej.

To co z tym TUS-em?*

Dzieci wysoko wrażliwe, introwertyczne czy takie, które nie przepadają za dużymi grupami (do czego mają prawo) mogą się odnaleźć w kameralnej grupie TUS. Ale tylko pod warunkiem, że chcą w takiej grupie uczestniczyć: czy to z powodu atrakcyjnych dla nich aktywności, czy zawiązanych znajomości czy też (tu już bardziej mowa o starszych dzieciach) z chęci poćwiczenia umiejętności społecznych w bezpiecznym środowisku. Na takich zajęciach można praktykować komunikowanie potrzeb i granic, ale też dołączanie do zabawy lub radzenie sobie z nieprzyjemnymi emocjami. Na naszych bliskościowych TUS-ach dwie główne zasady to zasada dobrowolności i dobrej zabawy. Nie oceniamy i nie porównujemy dzieci. Uczymy je tego, że jesteśmy różni i że ta różnorodność jest naszym bogactwem.